czwartek, 30 lipca 2015

Dzień piąty - ulubiony dramat: "Jaśniejsza od gwiazd"

Od ponad roku - mój ulubiony film. Chociaż nazwanie go "dramatem" jest pewnym nadużyciem. Z drugiej strony... pod tym gatunkiem kryją się tak przeróżne filmy obyczajowe, że nic nie przeszkadza produkcji Jane Campion dramatem być.

http://auteurs_production.s3.amazonaws.com/post_images_danny
/multiple%20images/MPOTW/bright_star_500.jpg

Tego filmu nie ogląda się dla fabuły. Krótko mówiąc: fabuły praktycznie nie ma. Znaczy jakaś tam jest, ale w zasadzie daje się sprowadzić do "on kocha ją, ale on jest biedny i ona też, więc nie mogą być razem". Tylko, że ten "on" to John Keats, jeden z najwybitniejszych poetów literatury brytyjskiej (i światowej), a "ona" to Fanny Brawne, jego ukochana, muza i adresatka jego płomiennych listów. Ona i On są zakochani - bardzo sentymentalnie zakochani - i w zasadzie nic ponadto. Żadnych dramatycznych zwrotów akcji, pościgów, ratowania księżniczki z wieży. Księżniczka musi radzić sobie sama, a księcia nie stać nawet na rząd dla białego konia, o zamku nie wspominając. I tak sobie kwitnie ich uczucie - niczym lawenda, pośród której w jednej ze scen leży Fanny. W rytmie narzekania pana Browna, zazdrosnego przyjaciela Keatsa, zmartwień matki bohaterki i kroków jej rodzeństwa, pełniącego rolę przyzwoitki. Bohaterowie poznają się, zakochują, mogą spędzać ze sobą wiele czasu (bo mieszkają po sąsiedzku) chodzą razem odwiedzać chorego brata Johna i w końcu się zakochują. Najpierw jest zauroczenie, potem przyjaźń, a w końcu, niezauważalnie przeradza się w prawdziwą miłość. 

http://www.knowledgelost.org/wp-content/uploads/2010/04/brightstar1.jpg

Jaśniejsza od gwiazd to piękny film. Krótko, zwięźle i na temat. To po prostu wyjątkowo piękny film, z perfekcyjnie oddanym klimatem, kostiumami, scenografią, z idealnie przemyślanymi zdjęciami i melodyjną muzyką. Tylko tyle i aż tyle. Tak liryczny, że aż monotonny, ale w niezwykle pasjonujący i ujmujący sposób. Jest też bardzo realistyczny - to wręcz wycinek z życia, taka miłość "po prostu - bo jesteś". To miłość jednocześnie zwyczajna i - ponieważ żadna miłość tak naprawdę nie jest zwyczajna - inna niż wszystkie. 


https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/a3/
45/6c/a3456c0aa6364d416985720f1078dfeb.jpg

Wybuch Fanny w końcowej scenie to przebłysk geniuszu Abby Cornish. jedyny napiętnowany naprawdę wyrazistymi emocjami fragment filmu nie daje o sobie zapomnieć jeszcze długo, dłuuugo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz