czwartek, 13 sierpnia 2015

Jak konkretnie schrzanić dobry materiał, czyli "Taśmy Watykanu"

Jakie fantastyczne środki mieli w rękach twórcy! Niezłą muzykę Josepha Bishary, więcej niż przyzwoite zdjęcia Gerardo Mateo Madrazo i klasycznie piękną blondynkę - Olivię Taylor Dudley. Co z tego wyszło? Oto jest pytanie... Z reguły nie używam słów uważanych powszechnie za niecenzuralne, ale tu nasuwa się li, tylko i wyłącznie to jedno, przywodzące na myśl kolor brązowy, liter liczące pięć, a pierwsza to g.

http://cdn.bloody-disgusting.com/wp-content/uploads/2015/
04/FIN03_VaticanTapes_1Sht_Trim_72dpi.jpg

Uwaga, będą spojlery. Dużo spojlerów.
Tak więc - mamy piękną Angelę (subtelne imię w kontekście całego filmu, kłaniamy się twórcom tej niezwykłej urody aluzji, więcej ich zresztą w tym filmie), która jest piękna. I piękna. I jeszcze piękna. Chyba ma jeszcze jakieś cechy charakteru, ale na przedstawienie ich w filmie szkoda czasu (no, jej chłopak cosik wspomina), więc Angela jest piękna. I ma chłopaka, który jest przystojny i zaciął się na I'm here, you're safe, honey. Ubolewam, że nie prowadzę statystyk jak często te słowa padają w filmie, chociaż to może i dobrze, bo by połowa filmu przepadła. I jest tatuś Angeli, też od you're safe, względnie wpadania w lęk/rozpacz/itede.

http://trailers.apple.com/trailers/independent
/thevaticantapes/images/thumbnail_21002.jpg

Na samiusieńkim początku dowiadujemy się, że Watykan od dwóch tysięcy lat prowadzi badania nad demonami, przy czym twórcom umknął fakt, że dwa tysiące lat temu to Chrystus jeszcze po ziemi chadzał, a Watykanu ani widu, ani słychu. Po czym jeszcze panowie Neveldine (reżyser) i Borelli (scenarzysta) informują nas, że od początku XX wieku dowody na istnienie sił zła są skrupulatnie gromadzone. Pewnie to dlatego papież ogłosił się więźniem Watykanu jakoś pod koniec wieku XIX i aż do 1929 nie mógł dojśc do porządku z władzą świecką. Takie tam fakty, kto by na to zwracał uwagę, prawdaż. Następnie widzimy mockumentowe (i słowa tego używam z pełną znajomością jego znaczenia) wypowiedzi dwóch księży o tym, czym są opętania. Mockumentowe, albowiem pan Neveldine nie zaprzątał sobie głowy tym, że wypowiedź w Faktach czy tam innych Wiadomościach zazwyczaj trochę się różnią niż wyuczone kwestie filmowe w stylu "mów to groźnie i z namaszczeniem". Później tych dwóch panów, co to z takim realizmem opowiadali o przyjściu Antychrysta rozmawiają ze sobą nawzajem, że koniec jest już blisko i inne takie, oglądają sobie kasetę, którą nagrała Angela i dochodzą do wniosku, że czai się w niej potwór...

http://latinoscoop.com/wp-content/uploads/
2015/04/Screen-Shot-2015-03-31-at-10.36.16-AM.png
A potem (w czasie filmowym wcześniej) Angela ma urodziny. Na początku, co prawda, pisze coś tam na blogu o przyjściu Antychrysta, poszlaka taka przez twórców nam widzom dana, wdzięczni jesteśmy. Wtem okazuje się, że jej Chłopak urządził jej przyjęcie niespodziankę, na które przybywa też jej Tatuś, ale twórcy nie uznali za stosowne rozwijać tak zwanego drugiego planu, więc przyjęcie urywa się chwilę później, bo Angie rani się w palec i trzeba ją zawieźć do szpitala, co czynią Tatuś i Chłopak, Pete mu chyba na imię. Dziewczyna odczuwa przed tym miejscem lęk zgoła irracjonalny, ale odwagi dodaje jej przypadkiem napotkany Ksiądz. Paluszek jej reperują, wraca sobie autobusem do domciu, a tu nagle bum! i wściekły kruk wpada do autobusu, urządza niezłą burdę, robi dziabu w paluszek Angie (bo, państwo wicie rozumicie, kruki zawsze do krwi ciągną) i odlatuje. Niby nic, a tu nagle Anielska zaczyna zachowywać się co najmniej dziwnie (w sensie nareszcie zachowuje się JAKOŚ, bo przedtem głównie była piękna) - śmieje się z katolicyzmu Tatusia, do Chłopaka czyni uwagi niedwuznaczne i odczuwa pragnienie, bo ją zapewne ogień piekielny pali od środka. I mdleje.
Więc Chłopak i Tatuś - szurrrr! do szpitala i Angela musi zostać na obserwacji. W tym momencie gorąco zapragnęłam być obywatelką Stanów Zjednoczonych, jako że osoby, którym kilka godzin wcześniej zszywano palec, a później zrobiło im się słabo leżą w luksusowej wręcz sali, jedynce oczywiście, podłączone do wszelkiego rodzaju sprzętu rodem ze Star Treka, pod stałym nadzorem (generalnie to jedyny szpital na świecie, który ma jedną pacjentkę, bo inaczej nie potrafię wytłumaczyć tłumu lekarzy kłębiących się przed monitoringiem dziewczyny, która zasłabła).
Więc znowu wracają ze szpitala, jadą sobie taksówką, kruk ponownie atakuje i Angela powoduje wypadek, chwytając za kierownicę. Niespodzianka straszna i porażająca, która wszystkich widzów, co się zdążyli zżyć z bohaterką (kto z państwa, podnieść rękę /chowa swoją za plecami/) doprowadza do spazmów rozpaczy - Anielska wpadła w śpiączkę! Jakiś czas sobie w tej śpiączce leży, przez Tatusia, Chłopaka i Księdza odwiedzana, Ksiądz w końcu decyduje się pogadać z Tatusiem w kwestii odłączenia panny od aparatury. No bo, to już od 40 dni brak jest aktywności mózgowej. Tak, proszę państwa, od 40 dni. Nie, nie 40 godzin. Nie, żebym była jakimś specem w sprawach medycznych, ale czy oni czekali, aż Angela sama spłynie z łóżka?

http://static.rogerebert.com/uploads/review/primary_image
/reviews/the-vatican-tapes-2015/homepage_VaticanTapes-2015-1.jpg
Paczciepaństwo, kto się tego spodziewał - Angela się budzi! Zaraz po odłączeniu odzyskuje przytomność. Panowie Borelli i Neveldine chyba się trochę ogarnęli, że trzeba by wrzucić w te szpitalne podróże wte i wewte jakieś elementy HORRORU. Angela czyni więc wszystkie te rzeczy uwielbiane przez osoby opętane, takie jak: bilokuje sobie, chce zabić niewinne dziecię, straszy Księdza (tak gwoli sprawiedliwości - to akurat bardzo dobra scena - ciasne, wąskie korytarze, zgaszone oświetlenie i przemykający się gdzieś poza kadrem cień dziewczyny), odsuwa łóżko od ściany (celem twórcom tudzież widzom nieznanym) i nawołuje innych pacjentów (na tym oddziale mają jakichś) do rozróby językiem sobie jeno wiadomym (hahaha, verbis diablo - pomyślał sir Malcolm ze swoim uśmiechem Timothy'ego Daltona), odczytuje przeszłość lekarki, ent soł on.
To wszystko coraz mniej podoba się Księdzu, który decyduje się skontaktować z superhipertajnym oddziałem Komandosów Watykanu, dostojników kościelnych w liczbie dwóch, którzy strzegą demonicznych tajemnic. Czemu jest ich tylko dwóch, kim są, czemu oni i nade wszystko - skąd jakiś tam parafialny ksiądz z wojskową przeszłością ich zna - to twórcy w swojej hojności pozostawiają domysłom widza. Przybywa więc Komandos Numer Jeden i przechodzimy do rozdziału trzeciego - egzorcyzmów.

http://spinoff.comicbookresources.com/
wp-content/uploads/2015/03/vatican.jpg
Komandos Nr 1 ma jakieś sekrety, zna Szatana, jest bliżej Boga niż jakikolwiek duchowny (tak twierdzi) i w ogóle jest horrrrrenderalnie tayemnichy. Mam wrażenie, że twórcy chcieli z niego zrobić prawie-Antychrysta, który odrzucił Szatana i teraz żyje dla Boga - pomysł wcale niezły, aliści kot, pies tudzież inna nierogacizna pożarła kilka kwestii ze scenariusza i ostały się jakieś dziwne, niepowiązane ze sobą kwestie. Ogólnie egzorcyzmy polegają na tym, że demon coś krzyczy, a Komandos co chwilę zbiega po schodach (rasowa Mary Sue!), bo coś go strasznie przeraziło. Ach, te motywy powrotu - najpierw szpital, później schody, jakże wspaniałe.
W jednej z tych scen - jakże kreatywnych - Komandos wyciąga Angeli jajko z gardła, pozostałe dwa ona wypluwa. Tak, naprawdę. Jajko - motyw odrodzenia, wiecie państwo. Szkoda, że nie pisanka.
I tu wchodzi SYMBOLIKA. Jajka - odrodzenie, 40 dni śpiączki - tyle Szatan kusił Chrystusa, szpital jest pod wezwaniem Marii Panny. Aż zachlipałam w kinie nad subtelnością tej symboliki. Niestety, Zmartwychwstanie jakieś takie po łebkach, ale chyba taśma filmowa się kończyła, trzech dni nie było. Tak sobie, Angie była umarła, zniknęła i ożyła ze stygmatami. A później robi buuuuum! dużo ognia i tylko Ksiądz jest w stanie to przeżyć, zostaje tym samym Komandosem. Komandos Nr 1 ginie, Tatuś ginie, Chłopak ginie. Angela czuje się dobrze, uzdrawia ludzi i w końcu ma się zacząć dziać coś ciekawego - i wtedy widzimy napisy końcowe.

https://s.yimg.com/cd/resizer/2.0/FIT_TO_WIDTH-w640/
40bd7d7bd590bab3ec44a5ceb812de57e9aa4f51.jpg
A był taki potencjał. Muzyka jest naprawdę dobra, zdjęcia - bywają rewelacyjne. Madrazo ma niesamowite wyczucie światła, na przykład scena, w której pacjenci szpitala idą "posłuchać" Angeli jest genialna - promienie przesłaniające część sylwetek, liczne zbliżenia - na twarze, na stopy, oniryczna atmosfera - a później się wszystko wali, bo pacjenci zaczynają ordynarną rozróbę. Takich zmarnowanych sekwencji w filmie jest na kopy. Mógł wyjść porządny, naprawdę porządny horror, wyszło - jak wyszło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz