piątek, 1 lipca 2016

Niespecjalnie ze sobą powiązanych słów kilka

Pomimo tak długiej przerwy, nie zapomniałam zupełnie o blogu, po prostu w ciągu ostatniego roku moja aktywność była, cóż, nieco inaczej ukierunkowana. Studia, moi państwo, co-zrobisz-nic-nie-zrobisz, jak to mawiała moja współlokatorka.

Aktualnie leżę na łóżku, napawam się atmosferą „nicnierobienia” i z rzadka odwracam głowę od laptopa celem rzucenia okiem na brutalnie zmiętą, rozrzuconą i oczekującą na swoją kolejkę do pralki zawartość walizek i kartonów. Na dodatek z radosnym masochizmem oglądam telewizję metodą: im głupsze, tym lepsze. O to w rodzimej telewizorni nie jest specjalnie trudno, więc wybór mam wręcz szałowy. Zmagania gimnazjalistów z ich życiowymi problemami, mrożące krew w żyłach „autentyczne” historie, przy których Dynastia to program dokumentalny, niezliczona liczba tureckich telenoweli, lepszych i gorszych (z jakiegoś powodu ten naprawdę dobre, np. całkiem oryginalna interpretacja Hrabiego Monte Christo, czyli serial Ezel, są nam oszczędzane), mających jednakowoż sporą zaletę – wywołujących pozytywne wrażenia estetyczne amantów; wspaniałe programy, w rodzaju „schudnij 100 kilogramów w 10 dni”, bo – jak to wszystkim wiadomo – ambicją każdego człowieka jest stracić na wadze, inaczej jest absolutnie nic niewarty. Że tak pozwolę sobie na króciutką dygresję. Wczora z wieczora pani Sablewska nakazała pewnej występującej w jej programie niewieście schudnięcie, bo gdyby jej teraz dobrała ubrania, to pewnie zachęciłoby to ową białogłowę do utrzymania swej karygodnej wagi. I przepraszam państwa, ale zrobiło mi się niedobrze. Już abstrahując od tego, jakim modowym autorytetem jest pani S., to podpowiadam – nie każda kobieta za wszelką cenę pragnie schudnąć. Tak, ta klientka chciała. Nie, ta klientka nie osiągnęła wagi wieloryba. Tak, nadwaga jest generalnie szkodliwa dla zdrowia (aczkolwiek doczytałam się nawet, że jest przeciwnie, ale powiedzmy że nie dowierzam). Nie, nie zawsze DA się schudnąć. Sama mam doświadczenia, że czasem się nie da, a przynajmniej jest trudno. Nie, nie bulwersuje mnie sytuacja, w której pani Maja chciała zdopingować tę kobietę do stracenia na wadze, jeśli tamta ewidentnie tego potrzebowała. I chciała. Tak, bulwersuje mnie, kiedy ktoś w przyzwoitym czasie antenowym i popularnym programie wmawia społeczeństwu, że moda/ubiór/konfekcja jest dla pięknych i szczupłych. Otóż, wedle znanych mi standardów – nie jest. Każdy ma prawo ubierać się jak chce i w co chce, i każdy ma prawo chcieć dobrze wyglądać. Niezależnie od tego, czy jest stary, młody, gruby, chudy, piękny czy brzydki.

No ale. Toż to nie blog modowy (broń borze szumiący, o modzie mam niestety podobne pojęcie, jak o hodowaniu lotopałanek karłowatych) ani lajfstajlowy, tylko filmowy, przynajmniej w założeniu. Wracając do tematu – w telewizji, nawet na dwóch kanałach, zoczyłam emitowane na nowo Czarodziejki! Serial mojego dzieciństwa, serial, którym fascynowała się połowa mojej podstawówki. Teraz uroczo staromodny i niewinny, niewycyzelowany, ale mimo wszystko niepozbawiony urzekającej energii. Losy trzech sióstr – czarodziejek, Moc Trzech, ratowanie niewinnych, anielski Leo, diabelski Cole – sztampa? Oczywiście, że tak, ale w kwestii seriali często gęsto należy się pogodzić ze sporą dawką sztampy. W końcu telewizornia musi zarabiać, ergo musi znaleźć klientelę, a 90% normalnych ludzi naprawdę nie ma ochoty oglądać eksperymentów na nieżywym filmowym ciele przez pięć dni w tygodniu. Tak naprawdę praktycznie każdy serial jest mniej czy bardziej sztampowy – i Sherlock, i Sezon na miłość. I Czarodziejki naturalnie. Twin Peaks też jest sztampowe, tylko że w tym konkretnym przypadku sztampa i kicz zostały podniesione do rangi sztuki. Da się? Da. Z talentem oczywiście.


Niemniej, sztampowość wytworów telewizyjnych to coś, z czym należy się pogodzić. Czarodziejki nawet nie starają się tego ukryć. I jakimś cudem – widz się przy tym doskonale bawi! Bo przez całą kiczowatość serialu przemawia energia i autentyczność, których ze świecą szukać wśród „poważnych”, wypacykowanych produkcji. A czyż zadowolenie widza nie jest najważniejszą wytyczną telewizji? Przynajmniej w teorii… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz