Aktualnie leżę na łóżku, napawam się atmosferą „nicnierobienia” i z rzadka odwracam głowę od laptopa celem rzucenia okiem na brutalnie zmiętą, rozrzuconą i oczekującą na swoją kolejkę do pralki zawartość walizek i kartonów. Na dodatek z radosnym masochizmem oglądam telewizję metodą: im głupsze, tym lepsze. O to w rodzimej telewizorni nie jest specjalnie trudno, więc wybór mam wręcz szałowy. Zmagania gimnazjalistów z ich życiowymi problemami, mrożące krew w żyłach „autentyczne” historie, przy których Dynastia to program dokumentalny, niezliczona liczba tureckich telenoweli, lepszych i gorszych (z jakiegoś powodu ten naprawdę dobre, np. całkiem oryginalna interpretacja Hrabiego Monte Christo, czyli serial Ezel, są nam oszczędzane), mających jednakowoż sporą zaletę – wywołujących pozytywne wrażenia estetyczne amantów; wspaniałe programy, w rodzaju „schudnij
No ale. Toż to nie blog modowy (broń borze szumiący, o modzie mam niestety podobne pojęcie, jak o hodowaniu lotopałanek karłowatych) ani lajfstajlowy, tylko filmowy, przynajmniej w założeniu. Wracając do tematu – w telewizji, nawet na dwóch kanałach, zoczyłam emitowane na nowo Czarodziejki! Serial mojego dzieciństwa, serial, którym fascynowała się połowa mojej podstawówki. Teraz uroczo staromodny i niewinny, niewycyzelowany, ale mimo wszystko niepozbawiony urzekającej energii. Losy trzech sióstr – czarodziejek, Moc Trzech, ratowanie niewinnych, anielski Leo, diabelski Cole – sztampa? Oczywiście, że tak, ale w kwestii seriali często gęsto należy się pogodzić ze sporą dawką sztampy. W końcu telewizornia musi zarabiać, ergo musi znaleźć klientelę, a 90% normalnych ludzi naprawdę nie ma ochoty oglądać eksperymentów na nieżywym filmowym ciele przez pięć dni w tygodniu. Tak naprawdę praktycznie każdy serial jest mniej czy bardziej sztampowy – i Sherlock, i Sezon na miłość. I Czarodziejki naturalnie. Twin Peaks też jest sztampowe, tylko że w tym konkretnym przypadku sztampa i kicz zostały podniesione do rangi sztuki. Da się? Da. Z talentem oczywiście.
Niemniej, sztampowość wytworów telewizyjnych to coś, z czym należy się pogodzić. Czarodziejki nawet nie starają się tego ukryć. I jakimś cudem – widz się przy tym doskonale bawi! Bo przez całą kiczowatość serialu przemawia energia i autentyczność, których ze świecą szukać wśród „poważnych”, wypacykowanych produkcji. A czyż zadowolenie widza nie jest najważniejszą wytyczną telewizji? Przynajmniej w teorii…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz